Najlepsze kasztany są... Castana Cloon Keen Atelier

 Gorące kasztany kojarzą mi się z zimą. Nie tylko dzięki Sienne l'Hiver Eau d'Italie, ale przede wszystkim dzięki kasztanom po prostu. Sprzedawanym w papierowych rożkach przez handlarzy na ulicach Paryża, Sieny i wielu innych miast. Moda ta dotarła w ostatnich latach i do Polski i na zimowych targach we Wrocławiu czy Krakowie można trafić na kasztany. I powiadam Wam - nigdy nie smakują tak dobrze, jak z tych rożków, gorrrące, parujące w chłodnym powietrzu, parzące palce i usta.


Kiedy na krakowskim spotkaniu grupy PPoP czyli Pachnace Pogawędki o Perfumach poczułam zapach pieczonych kasztanów, pomyślałam, że to idealna recenzja na zimę. I wiecie co? Udało mi się od bardzo miłego człowieka pożyczyć odlewkę. Tak - pożyczyć. Na zasadzie "napiszesz recenzję to oddasz". I oto mogę dołożyć kolejne przemiłe skojarzenie do aromatu kasztanów. 💓


Nuty zapachowe stworzonych przez Delphine Thierry perfum są proste: kasztany, wetiwer, jaśmin, liście porzeczki. Ale we flakonie znajdziemy dużo, dużo więcej.

Pierwszy wdech: są kasztany.
Charakterystyczny, niemożliwy do pomylenia z czymkolwiek innym, lekko mączny, lekko pudrowy, ziemisty, trochę marcepanowy zapach kaszatanowego, a raczej maronowoego miąższu. Wyraźny, wyczuwalny od razu. Nieco niszowy, ale dla mnie... piękny.


Przysypane te kasztany zostały pyłkiem korzennych przypraw. Kardamon, gałka muszkatołowa, cynamon, kakao i bardzo subtelna, karmelowa, krówkowa słodycz doskonale wpisują się w zimowe skojarzenia.

Wyczuwalne od otwarcia nuty drzewne przypominają nieco Woodcut Olympic Orchids - właśnie dzięki tej niejednoznacznej, niedosłownej słodyczy.

A potem pojawia się ślad pikanterii. Nie w otwarciu - jak to zazwyczaj bywa, kiedy pieprze i papryczki wyskakują z falkonu i dają nam po nosie, lecz dokładnie tak, jak powinno to smakować. Kiedy pijamy gorący, gęsty, korzenny napój i ostrość pojawia się dopiero chwilę po pierwszym łyku.


Piękne te, smakowite, otulające aromaty ułożone zostały w gniazdku z pudrowego irysa. Właśnie irysa - choć powinnam wyczuwać wetiwer. Tymczasem blade kłącza wcale nie brzmią tu trawiastym wetiwerem, lecz maślano pudrowym, bladziutkim i mięciutkim, laktonowym irysem.

W sekcji irysowej gra piękna molekuła sandalore, która pięknie wypełnia bazę kompozycji. Gdzieś w głębi czai się łagodnie kakaowy, elegancki cień paczuli. Wyczuwalny podprogowo - jako zmiana natężenia światła, nie barwa.


Castaña Cloon Keen Atelier to kolejne perfumy, które w teście blotterowym zupełnie nie mają sensu.
Niesamowite rzeczy dzieją się z tymi perfumami dopiero na skórze, bo kiedy wąchamy je rozpylone na blotter - wetiwer jest. I nawet ślad zieloności się pojawia. A na skórze nic, zero, nul. Puchato, pudrowo, orzeszkowo, mlecznie i mięciutko jak w Bois Farine l'Artisan Parfumeur.

Zimowy dzień - słoneczny i pogodny. Świat jest biały, monochromatyczny i (co najważniejsze) nie musimy go doświadczać bezpośrednio. Miękki kocyk, kubek kakao i miseczka gorących kasztanów - oto nasz plan. Jeśli macie ochotę, możecie jeszcze uwzględnić miękkiego pieska albo kotka. 😺


Data premiery: 2011
Kompozytor: Delphine Thierry
Koncentracja: eau de parfum - woda perfumowana
Projekcja: subtelna (tak uprzejmie to określę)
Trwałość: no niestety... bardzo taka sobie

Nuty zapachowe:
wetiwer, kasztan, jaśmin, liście porzeczki

Komentarze

  1. Miękki kocyk jest, ciepłe kakao jest. Nie ma kotka, pieska i miseczki ciepłych kasztanów ale mogę sobie poczytać i ... jest fajnie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasztany można teraz kupić też w polskich sklepach, ale... no próbowałam i jakoś w domu nie smakują mi aż tak bardzo. Za to serniczek... ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty