Sabbath of Senses
zmysłowe opowieści o perfumach
Clive Christian Crab Apple Blossom
Clive Christian to jedna z tych marek, w przypadku których wysoka cena jest zaletą – nie mankamentem. To segment, w którym klient kupując perfumy dostaje nie tylko zapach, ale też pewność, że „byle kto” nie będzie używał tych samych perfum. Na tej samej zasadzie Ferrari zawyża ceny swoich samochodów i ogranicza sprzedaż najbardziej ekskluzywnych modeli.
Azman I Am Darkness
I Am Darkness to zaproszenie do rozmyślań. Taki olfaktoryczny wyzwalacz filozofii. Rozumianej najdosłowniej i najpoważniej.
Floraiku In The Dark
W poprzedniej recenzji wspomniałam, że powtarzalność pewnych motywów i opowieści w sztuce jest normalna i nieunikniona. I to prawda. Ale! Z tym większą przyjemnością opowiem Wam dziś o perfumach, które nutę tak ograną, jak róża opowiadają w sposób bardzo oryginalny.
Floraiku AO
Zasada jest taka: co pewien czas na bloga musi wtoczyć się figa.
Tak już jest i basta.
Floraiku Sound of a Richochet
Czerwona ważka
pod płonącym niebem
dźwięk rykoszetu
Tym razem wolę wersję angielską. Nie ze względu na wady tłumaczenia – tłumaczenie jest dobre. Raczej ze względu na ułomność języka; na konotację słowa „dźwięk”.
Floraiku Between Two Trees
Druga herbata Floraiku, na którą Was zapraszam to – w odróżnieniu od Genmaichy, o której pisałam ostatnio – zielsko, którego nie lubię i nie pijam.
Znacie zapewne opowieści o rdzennych mieszkankach Ameryki Południowej, które żuły swoim mężom skórzane mokasyny, by je zmiękczyć? I mrożące krew w żyłach historie o ludziach, którzy z głodu zjadali skórzane elementy własnej garderoby, takie jak paski czy kurtki… Tak z grubsza czuję się pijąc mate. Choć moi znajomi powiadają, że doznanie bliższe jest wyjadaniu petów z popielniczki.
Floraiku One Umbrella For Two
Całkiem niedawno zadebiutowała w Polsce marka Floraiku.
Nie pojechałam na uroczystą premierę w Perfumerii Quality, ale śledziłam wieści i nawet się trochę ekscytowałam, bo to przyjemna i niebanalna marka. I bardzo ładna!
Orto Parisi Stercus
Taki sobie umyśliłam wstęp, że oto kolejne małe święto: na Sabbath of Senses wkracza kolejna marka i tym razem jest to projekt wspaniałego, kontrowersyjnego Alessandro Gualtieriego.
Tylko że nie.
Bo zapomniałam zupełnie, że Orto Parisi już wcześniej wkroczyło recenzją Cuoium i nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. No chyba, że policzymy pierwszą moją własną, osobistą, prywatną flaszkę marki, to owszem, wchodzi się.
Zapraszam Was serdecznie: dziś wspólnie wdepniemy w kupę.
Zoologist Musk Deer
W podsumowaniu roku 2020 wspominałam, że Musk Deer mnie nie zachwycił. I to prawda, nie zachwycił – ale nie dlatego, że nie jest ładny. Przeciwnie. To jest przykład perfum, które są zbyt ładne. Piżmowy Jelonek jest za mało Piżmowy, a za bardzo Jelonek.
Na charakterystycznej grafice Pan Jeleń dość bojowo wygląda. Budzi respekt. We flakonie raczej… no chciałabym napisać, że Bambi. Ale nie Bambi.
Dlaczego blogi się skończyły?
Kiedy zaczęły powstawać pierwsze blogi – nie tylko perfumeryjne – były one zazwyczaj efektem pasji, potrzeby dzielenia się wiedzą, przemyśleniami i także twórczością. Opinie pierwszych blogerów były niezależne, szczere, uczciwe.
A jak jest teraz?