Sabbath of Senses

zmysłowe opowieści o perfumach

Cale Fragranze d’Autore Fulgor

Jest coś magnetycznego w perfumach o głębokiej, bursztynowej barwie.
Fulgor to najciemniejszy z „soków” Cale Fragranze d’Autore – ale zapach… zapach wcale nie jest ciemny.

Czytaj więcej »

Perfumy na walentynki – najlepsze rady

Istnieje coś takiego, jak obowiązujący kanon piękna. Kanon ten zmienia się w czasie i zmienia się także w przestrzeni – inne będą kanony w krajach Azjatyckich, inne w krajach uznających islam za religię państwową, inne w liberalnej Europie. Do tego dochodzą podziały środowiskowe.

Kiedy europejskie magazyny piszą o perfumach, które spodobają się każdej kobiecie, oznacza to zazwyczaj spory procent Europejek z liberalnych środowisk – bo takie kobiety są adresatkami tych tekstów.

Czytaj więcej »

Podsumowanie roku 2024 i plany na rok 2025

Minął kolejny rok. Ziemia obiegła słońce, dzień znów staje się dłuższy, nadchodzi wiosna. Z wiosną to troszkę nadmiar optymizmu, ale trudno polemizować z faktem, że się zbliża.
Zwykle w okresie przesilenia zimowego staram się o jakieś podsumowanie roku. Na blogu, bo w życiu to tak u mnie nie działa. Dla własnego dobra nie podsumowuję niczego i nie podejmuję się żadnych przedsięwzięć zimą, bo zima jest dla mnie okresem spadku formy. Najchętniej zachowałabym się jak miś albo jeżyk: zakopała się w kupę liści poduszek i przespała całą tę smętną pluchę. Już dawno stwierdziłam, że nie pochodzę od małpy, tylko od misia.

Czytaj więcej »

Isabey Fleur Nocturne

Dawno dawno temu… konkretnie wiek temu rozpoczęła się historia najpiękniejszych białokwiatowych perfum na świecie – w mojej, zupełnie nieskromnej opinii.

Przenieśmy się w lata dwudzieste XX wieku. Lata określane mianem Roaring twenties, Années folles, Goldene Zwanziger, a w polsce Szalonych lat dwudziestych czyli epoki finansowej prosperity, gwałtownych zmian kulturowych, kwestionowania zastanych norm i (co za tym idzie) rozwoju sztuki nietuzinkowej, rewolucyjnej wręcz.

Czytaj więcej »

Clive Christian Crab Apple Blossom

Clive Christian to jedna z tych marek, w przypadku których wysoka cena jest zaletą – nie mankamentem. To segment, w którym klient kupując perfumy dostaje nie tylko zapach, ale też pewność, że „byle kto” nie będzie używał tych samych perfum. Na tej samej zasadzie Ferrari zawyża ceny swoich samochodów i ogranicza sprzedaż najbardziej ekskluzywnych modeli.

Czytaj więcej »

Atelier Olbique Saint

Świętość w tytule zazwyczaj zapowiada perfumy kadzidlane, chłodne, ascetyczne. Tymczasem Saint jest troszkę Rozpustniczkiem. Nie stroni od trunków, cygar i zbytku. Ale, jak wspomniałam, tylko troszkę.

Czytaj więcej »

Atelier Oblique Closer

Kontynuujemy podróż z marką Atelier Olblique, która sadzi drzewa. 🙂
Dziś na tapet bierzemy figę. Ale nie dajcie się zwieść zapisowi nutowemu zapowiadającemu nie tylko figę, ale też cytrynkę, grejpfruta i porzeczkę. Closer to nie jest letni świeżaczek.

Czytaj więcej »

Atelier Oblique Bohemian Woods

Atelier Oblique założone zostało w 2016 roku przez Mario Lombardo. W swoim manifeście piszą, że sprzedają butelkowaną poezję i ujęło mnie to określenie. Jeszcze bardziej ujęło mnie to, że są firmą odpowiedzialną i etyczną, co ujmują krótko: czysta, bez okrucieństwa, wegańska. I jeszcze coś pięknego: każda zamówienie z ich strony równa się posadzenie przez nich drzewa.

Czytaj więcej »

The House Of Oud Wabisabi

Wabisabi należy do najbardziej ekscentrycznej z ekscentrycznych kolekcji The House Of Oud. Crazy Collection to formuły zapachowe inspirowane oryginalnymi i zaskakującymi składnikami zamknięte w nieprzewidywalnie zaprojektowanych flakonikach.
Znajdziemy w szalonej kolekcji nuty mrożonego absyntu, owocowych cukierków, akord szminki i adrenaliny. Ale najciekawsze chyba jest wasabi w Wabisabi.

Czytaj więcej »

House of Matriarch Antimony

Nie jestem zwolenniczką matriarchatu. Patriarchatu też nie. Oczywiście!
W ogóle nie popieram ustrojów, w których pewna grupa ludzi jest dominująca, a inna podległa i ogólnie mam na ten temat opinię…

Kiedy więc zasiadłam do klawiatury z zamiarem zrecenzowania Antimony, zupełnie niepostrzeżenie wymknęła mi się spod palców siarczysta rozprawka o dyskryminacji i odwetowej naturze ruchów równościowych. O tym, dlaczego usprawiedliwione są hasła typu Girl Power i Black Lives Matter. A potem stuknęłam się w… klawiaturę i skasowałam wszystko. Zostawię tu tylko myśl, że ile House of Matriarch nikogo nie bulwersuje, o tyle House of Patriarch byłby mocno kontrowersyjny. Prawda?

Czytaj więcej »