Spójrzcie w nuty Królika. Fanny Bal obskoczyła wszystkie skojarzenia – i to wprost, bez metafor, polotów i odlotów. Parafrazując pewną kampanię społeczną wyśpiewam tu pięknym głosem Staszka Soyki: króliki nie latają.
Co żre królik? Marchew, jeśli ma na imię Bugs. A jak nie, to koniczynę. Marchew jest, koniczyna jest. Listki zieloniutkie żre też wszelkie i listki są. Jabłuszka pyszniutkie? Królik docenia. Sianko? Sianko królik też docenia, choć raczej jako posłanko.
Do tego dochodzi herbatniczek, bo to króliczek, nie zajączek, więc domowe rozpieszczanie totalnie mu się należy.
Samego króliczka reprezentuje piżmo i kremowa wanilia – bo króliki są puchate i słodziutkie. Żaden z królika dziki zwierz
Że co? Że skojarzenia proste to jak budowa cepa?
Tak! I totalnie to szanuję! Po coś przecież nadajemy utworom tytuły!
Jak czytam, że „Stary człowiek i morze” to oczekuję, starego człowieka na morzu i najlepiej, żeby mógł. Jak słucham „Walca kwiatów” to mam słyszeć fiołki i dzwoneczki i mają te fiołki i dzwoneczki walcować. A jak wącham Królika, to on ma być króliczkiem, a nie jakimś abstrakcyjnym pitu pitu.
Oczywiście, skłonna jestem zaakceptować metaforę. Ćmę, która pachnie puchatością skrzydeł i Tyranozaura, który tupie zamiast śmierdzieć mięsem. Doceniam kulturowe puszczanie oka: Cywetę w futrze i Skarabeusza w stylu art deco. Ale słodziutki króliczek pachnący marcheweczką i koniczynką to perfumeryjny realizm, który jest jednocześnie dosłowny i uroczy.
Pani Fanny Bal – jak mnie pani zaimponowała tymi nutami!
Zauważyliście, że pisząc o perfumeryjny realizmie nie wspomniałam Krowy pachnącej mlekiem?
To dlatego, że przy okazji ostatniej wizyty w Lului zamierzałam ogarnąć próbkę Krowy i przyprowadzić ją do domu, ale gdzieś mi się zapodziała w procesie… Skończyło się tym, że przybyłam do domu, rozpakowałam sample i obwieściłam smętnie:
– Zgubiłam krowę.
Napiszę tak: próbka Krowy Zoologist – 10 zł. Mina domowników – bezcenna.
Porzućmy rozważania na temat moich talentów do pasania krów i wróćmy do pasania królika, karmienia go herbatnikami i do pani Fanny Bal, która dostała od Victora Wonga fajne zwierzątko do opowiedzenia i do tego, jak podeszła do tematu.
Co wyciągnęła z kapelusza Fanny Bal?
Króliczek Fanny Bal wygląda na zdecydowanie udomowionego. Listków nie lubi, marchewką gardzi, koniczynki na oczy nie widział.
Króliczek je herbatniczki, najlepiej z masełkiem i podane na spodeczku.
Króliczek spędza dnie leżąc na sianku, jedząc herbatniczki z masełkiem i pozwalając się głaskać. Kicanie i inne wyskoki mu nie w głowie, bo wiecie co? TO JEST GRUBY KRÓLIK.
Nie że puszysty, tylko regularnie tłusty. Utuczony tymi herbatniczkami i ciasteczkami z waniliowym kremem i migdałowymi kokosankami i magdalenkami i króliczy bogowie wiedzą, czym jeszcze.
Z czasem pojawia się marchewka, ale nie świeża i surowa, jak w Zagorsku Comme des Garcons czy I Love Les Carottes Honore des Pres. marchewka dla królika poddana została obróbce termicznej i podana w formie ciasta marchewkowego z delikatną skorupką toffi na wierzchu.
Słodkie, ciasteczkowe nuty dominują w tej kompozycji i żadne zieleninki im nie zagrażają.
Pod kupką przyjemnie mącznych, zrumienionych ciast i ciasteczek brzmi przyjemne sianko i ślad cytrusowej słodyczy w wydaniu… tak, ciasteczkowym, magdalenkowym.
W głębokiej bazie pojawia się akcent kwiatowy – łagodny, puchaty, jasny. Nadspodziewanie przyjemnie współgrający z gourmandową całością.
Samego królika – zgodnie z założeniem – reprezentuje jasny, futerkowy akord piżmowy wyczuwalny z różnym natężeniem w ciągu godzin spędzanych z Królikiem. Jak gdyby proporcje królika i ciasteczek były zmienne – co totalnie ma sens, bo przeciez jak króliczek wszama ciasteczka, to są one w króliczku i już się nie liczą. Wtedy Rabbit pachnie królikiem – przez czas pewien, bo potem króliczek dostaje nową porcję.
I tak to trwa.
Jak cykl pór roku, jak dzień i noc jak Yin i Yang. Królik chrupie ciasteczka i dosteja nowe ciasteczka. Przez dobre kilka godzin. A potem od nowa, jeśli ktoś ma ochotę.
Fajne jest to, że perfumy Fanny Bal trwają w miarę konsekwentnie w stanie apetytu na ciasteczka. Nie przejadają się nimi, nie robią ociężałe w bazie i ogólnie króliczek nie tyje na tej diecie. jest grubaskiem pod początku i tak mu zostaje, a my – początkowo nieco zrażani jego nieruchawością – uczymy się go lubić. Rabbit to perfumy, które mnie oswoiły z czasem.
Pierwsza aplikacja, pierwsze chwile nie pachniały mi królikiem, tylko rozczarowaniem. Nie tego oczekiwałam. Liczyłam na puchare maleństwo w otoczeniu zieleninki. I totalnie marzyła mi się świeża marchewka.
Z czasem doceniam wafelkowo ciasteczkowy komfort, w jakim żyje Królik od Zoologist. I rozumiem, że można w tych perfumach czuć się po prostu dobrze.
Mnie osobiście brakuje błysku. Nuty, która uniesie zapach, da wrażenie wielowymiarowości, kompletności. Rabbit jest matowy, krągły, zbity, ciężki. Jak ciasto, które nie wyrosło, nie nabrało powietrza. Nosi się te perfumy bez ekscytacji – bez tego poczucia obcowania z dziełem sztuki. Czy – nawiązując do królika z kapelusza – chociażby dziełkiem sztuczki.
Taki był potencjał w tych puchatych nutkach! Można było przełamać wafelek soczystością marchewki – bez utraty słodkiego komfortu. Można było podbić troszkę czyściutkie piżmowe nutki i dać Królikowi odrobinę charaktyerku i futerka. Różne rzeczy można było…
No cóż. Fanny Bal po raz koljny stworzyła perfumy o prostu fajne i nic więcej. To nie jest mój styl życia i nie będzie to mój Królik.
Data premiery: 2024
Kompozytor: Fanny Bal
Projekcja: dobra, puchata, nierozrzutna
Trwałość: też dobra
Zapach siostrzany: Waffle Cone Demeter Fragrance Library – które są po prostu zapachem zjaranego, słodkiego wafla i nie pretendują do miana dzieła sztuki perfumeryjnej.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: cynamon, zielone liście, jabłko, bergamota
Nuty serca: marchewka, koniczyna, fiołek, jaśmin
Nuty bazy: herbatnik, wanilia, siano, białe migdały, piżmo, paczula
2 komentarze o “Zoologist Rabbit”
zupełnie nieperfumeryjnie, takiego króla na herbatnikach to tylko vet może sobie pozwolić 😉
Ale wet nie zrobiłby czegoś takiego króliczkowi!