Podsumowanie roku – wpis dla bardzo stęsknionych za moim pisaniem

Czuję się jak królik zkapelusza. Niepewnie i trochę nie na miejscu. Po miesiącu milczenia nie da się uciec od wyjaśnień. Dlatego to podsumowanie roku rozpocznę dość nietypowo.

Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem Sabbath of Senses, ani uważnym tropicielem pojawiających się (oraz NIE pojawiających się) tu wpisów, by zauważyć, że dzieje się coś niepokojącego. Nie tyle z blogiem – ten, nawet nieaktualizowany,  ma spory potencjał jako baza danych – co z jego autorką. I ja – autorka nie będę udawała, że wszystko jest ok.

Rok 2013 jest pierwszym od wielu, wielu lat, który uznać muszę za… delikatnie mówiąc niedobry. Jestem niepoprawnym idealistą. Wiele czasu i energii poświęcam na działalność społeczną. Nagrodą jest dla mnie poczucie, że robię coś dobrego, że daję ludziom radość. W tym roku źle ulokowałam swoje emocje, obdarzyłam zaufaniem i przywiązaniem niewłaściwe osoby. Źle też obliczyłam siły: zmęczenie ponad ludzkie możliwości i kolosalna odpowiedzialność sprawiły, kiedy okazało się, że maksyma „dobre uczynki będą karane podwójnie” jest bardziej prawdziwa, niż się spodziewałam, byłam zbyt wyczerpana, by sobie z tym poradzić. Organizm zareagował kompletnym załamaniem.

Żeby pisać o perfumach w sposób, w jaki staram się robić to od kilku lat, potrzebne jest skupienie i spokój. Ja na razie nie potrafię go odnaleźć. Obiecuję, że będę pracowała nad sobą i powrotem do systematycznego pisania. Nie chcę tracić tego, co tutaj zbudowałam; co zbudowaliśmy razem – dzięki Waszej pełnej ciepła obecności.

Perfumeryjny rok 2013 to nie tylko spokojnie i szeroko rozlana fala oudomanii (o której pisałam w maju tworząc spis perfum z nutą oud) ale też tradycyjnie kilka świetnych premier, sporo premier dobrych i przyzwoitych oraz kilka zacnych debiutów na polskim rynku.

Zacznę, jak na Sabbath of Senses, nietypowo: od marki selektywnej, popularnej i nader przystępnej cenowo. W tym roku świat zdobywa Oriflame. Z datą 2013 na rynku zadebiutowały dwie więcej niż przyzwoite kompozycje tej marki: damski Amber Elixir Night o łagodnym ciepłym aromacie i klasycznie męski Sir Avebury godzien półki wyższej, a nawet dużo wyższej.

Drugą selektywną i przystępną cenowo marką, która pochwalić się może dobrymi premierami 2013 jest brytyjski Bentley. Debiutująca w tym roku marka zaproponowała nam trzy męskie kompozycje: Bentley for Men, Bentley for Men Intense i Lalique for Bentley Crystal Edition, z czego dwie pierwsze są normalnie dostępne na polskim rynku.  Piękną, głęboką, drzewną wersję Intense można kupić wyłącznie w sieci (co ja uczyniłam i od pewnego czasu cieszę się własnycm flakonem), lżejszą, bardziej transparentną, przyprawową i moim zdaniem słabszą nieco (choć wciąż przyzwoitą) wersję for Men także w Douglasach. I tu zaznaczę, że ja osobiście staram się nie robić zakupów w tej sieci – w imię zasad.

 

Nie zamierzam budować finansowego sukcesu firmy, która celowo i konsekwentnie odmawia swoim klientom możliwości przetestowania sprzedawanych perfum nie robiąc próbek „na wynos”. Poważnie – nie wyobrażam sobie kupowania flakonu bez spokojnego testu i firma, która ignoruje tę moją potrzebę nie zasługuje na moje pieniądze. Skoro sieć Sephora może – dlaczego Douglas nie? I nie jest to wina pracowników, tylko perfidnej polityki firmy, która oczekuje od klientów zakupów na podstawie spontanicznego niucha, ewentualnie próbuje pasożytować na perfumeriach próbki robiących. Tyle ideowo. Bantleye można kupić w wielu sprawdzonych perfumeriach sieciowych – także w takich, które wysyłają próbki.

Trzecia nieniszowa rewelacja (i zarazem kolejny mój nabytek) to perfumy selektywne (cóż z tego, że niedostępne w Polsce, skoro w Germanii „chodzą” gdzie popadnie po 19 Euro?) i do tego celebryckie: Erotique Dity von Teese. Piękna, zadumana kompozycja plasująca się gdzieś między Padparadshą Satellite, a pierwszą wersją Bottega Venetta. Powiadam Wam, jeśli Sabbath kupuje celebryckie perfumy – wiedzcie, że coś się dzieje. 😉

Premiery z pogranicza niszy, o których chcę dziś wspomnieć to urocza, choć mało odkrywcza róża mistrza Serge’a Lutensa: La Fille de Berlin, o której zamierzałam napisać, tylko jakoś mi ognia brakło i jeden z najlepszych zapachów sprytnego Toma Forda, który zwykle mnie rozczarowuje, a tym razem… wręcz przeciwnie: kadzidlana, mocna, ciężka Sahara Noir. Nie wiem, czy konkretne, uważne testy nie zaowocują flakonem… Kiedy w końcu przeprowadzę uważne testy, bo mający w Polsce monopol na Forda Douglas… Sami wiecie.

Nie mam natomiast żadnych wątpliwości w kwestii zakupu flakonu wtórnego nieco, lecz naprawdę pięknego Damask Oud z butikowej linii marki Hugo Boss. Pożądam go bardziej nawet, niż ubiegłorocznego Essence Oud Ferrari, który gości na mojej półce od kilku miesięcy. Gdyby ktoś z Was natknął na oudowego Bossa w dobrej cenie – będę wdzięczna za wiadomość.

Moim osobistym, spóźnionym nieco w stosunku do daty premiery odkryciem okazały sią w tym roku zapachy z serii Les Déserts d’Orient Guerlain – wszystkie trzy dzieła perfumiarstwa: Encens Mythique D’Orient, Rose Nacree du Desert i przepiękne, urzekające Songe d’un Bois d’Ete ujrzały światło dzienne (i nocne, i dowolne) w roku 2012, mnie jednak dane je było poznać rok później i nie mogą powstrzymać się przed namawianiem Was do tego, byście także dali sobie tę szansę.

Największym „niszowym” wydarzeniem 2013 roku była dla mnie połączona z premierą Lapis Philosophorum wizyta w Polsce guru perfumomaniaków, osobowości magnetycznej i ujmującej – Oliviera Durbano. Sam Lapis po raz kolejny zostawił mnie z wrażaniem wykraczającym poza sferę doznań olfaktorycznych. Olivier zostawia na swoich dziełach piętno, swoisty znak wodny, dzięki któremu nie mamy wątpliwości, że to on stoi u źródła firmowanych jego nazwiskiem kompozycji, opowieści, emocji. Wydarzenie w przyjazny miłośnikom perfum i fanom Oliviera sposób zaaranżowali Państwo Misalowie, którzy są nie tylko właścicielami największej w Polsce sieci perfumerii niszowych – Quality, ale też pełnymi pasji orędownikami perfumeryjnej sztuki. Do dziś z sentymentem wspominam to spotkanie. Oficjalne i nieoficjalne.

Wspomnieć warto ofensywę Comme des Garcons. W 2013 roku firma ta wprowadziła na rynek aż pięć zapachów, z czego jeden bardzo dobry, jeden nader przyzwoity i trzy… niezłe. Świetny to, oczywiście Black. Na mojej skórze zachowujący się trochę jak Wonderwood – wymagający naprawdę obfitej aplikacji; jednak tak, jak w przypadku Wonderwooda mankament ten nie powstrzymał mnie przed zakupem flakonu (a nawet dwóch, bo przecież zlewać się trzeba dopępkowo), tak i przed zakupem Black chyba mnie nie powstrzyma.

Przyzwoity i nader przyjemny okazał się kolejny po Hinoki, japoński cyprys z serii Monocle – Sugi. Natomiast Błękitna Inwazja (Blue Cedrat, Blue Encens, Blue Santal) chyba się nie powiodła. Choć wszystkie trzy zapachy uznać można za przyjemne i „noszalne”.

 

Nader przyjemną kompozycją okazały się rabarbarowe Flash Back marki Olfactive Studio, która rok wcześniej olśniła mnie niebanalnym Lumiere Blanche. Czekam na kolejne premiery marki, bo w tym przypadku im dalej w las, tym lepiej. Miła dla nosa (analogicznie do muzyki miłej dla ucha) jest figowa Caligna l’Artisan Parfumeur.

A skoro już o markach dostępnych w Polsce:przyjemną premierę przygotował dla nas Gerald Ghislain z Histoires de Parfums. Tegoroczna premiera marki – 1899 Ernest Hemingway to kompozycja więcej, niż przyzwoita. Klasyka, z niszowym akcentem, niedziwna i niebanalna.

Bardzo udane premiery zaproponowała nam w tym roku Majda Bekkali, której wcześniej nie udało się do mnie trafić. Zdecydowanie na liście do opisania…

Na słów więcej, niż kilka zasługują marki, które (choć powstały wcześniej) w tym roku debiutowały na polskim rynku. Warte wspomnienia – nie tylko ze względu na polskie konotacje – są perfumy Humiecki & Graef, które nabyć można w istniejącym od niedawna Mood Scent Barze, który w najbliższym czasie wprowadzi do oferty także nieznaną w Polsce, a przeze mnie wyczekiwaną (ze względu na Huntera) z pożądliwym entuzjazmem markę MCMC Fragrances.

 

Mistrzostwo świata (a przynajmniej Polski, a już na pewno mistrzostwo mojego pachnącego grajdołka) zdobyła perfumeria Quality wprowadzając na polski rynek markę Jovoy Paris. Zrecenzowałam dwa zapachy – La liturgie Les Heures i Private Label – oba z zachwytem. Kolejne mogłabym opisać z równie wielkim przejęciem. I może to nawet uczynię…

.

A na tym nie koniec. Od pewnego czasu możemy w Polsce kupić (i przetestować, albowiem próbki Quality nie tylko wysyła, ale i hojnie rozdaje) bardzo ekskluzywne perfumy firmowane nazwiskiem perfumiarza Roji Dove (ileż pięknych, esencjonalnych oudów), potężne kompozycje Perris Monte Carlo,  bardzo przyjemne zapachy z serii Join the Club Xerjoff i wiele innych.

Dzięki Pani Justynie Nyczyk z Perfumerii Yasmeen polscy miłośnicy perfum mają wreszcie nieskrępowany (próbki, odlewki, flakony – do wyboru) dostęp do największych dzieł perfumiarzy Orientu. Arabskie pachnidła na wyciągnięcie ręki: Rasasi, Arabian Oud, Al-Rehab i Ajmal, kosmetyki pielęgnacyjne, olejki, mydełka o egzotycznych aromatach – wszystko to wybierane przez miłośniczkę Orientu, znawczynię zapachów i zarazem człowieka, który chce i potrafi szukać inspiracji.

Perfumomaniacy znad Wisły mogą od tego roku cieszyć się dostępnymi w perfumerii Lu’lua zapachami nu_be, Jul et Mad nową czy mroczną serią Blood Concept.

Z kolei dzięki najstarszej w Polsce perfumerii – Perfumerii Ambrozja z Rybnika (tak, my Ślązacy nie gęsi, swoje perfumerie mamy – i to całkiem zacne) poznać możemy marki takie jak S4P (recenzje są, bo warto), House of Sillage (recenzje będą – daję słowo, tylko nie wiem kiedy) czy Prudence.

Kolejna śląska perfumeria – Perfumeria Niszowa Kochalscy daje nam możliwość poznania zapachów marek Aedes de Venustas, Viktoria Minya czy Reminiscence (dla miłośników paczuli must niuch po stokroć). Powiadam Wam – dzieje się!

A ja czekam na polskie premiery April Aromatics, Pineider i Villa Buti. Dystrybutor już jest.

O rozczarowaniach pisała nie będę. Ludzie są ich wystarczającym źródłem – perfumy istnieją po to, by cieszyć.

Wspomnę natomiast o wydarzeniu w świecie perfumeryjnym niedocenianym, a ważnym. Takim, które ma szansę wiele zmienić.

 

Jedna z udzielających się na forum O Perfumach Gazety Wyborczej miłośniczek perfum – Marta Siembab zrobiła coś, na co środowisko perfumomaniaków czekało od dawna i nad czym my – blogerzy także od pewnego czasu się zastanawialiśmy. Tyle, że mniej kreatywnie i nieskutecznie. Stworzyła nazwę własną określającą eksperta w kwestii zapachów. Oparte na pojęciu sommeliera określenie senselier jest idealne nie tylko dlatego, że pięknie brzmi, ale też dlatego, że intuicyjnie oznacza nie tylko znawcę, ale też konesera. Kogoś, kto sam perfum nie tworzy, ale dziedzinę sztuki, jaką jest perfumiarstwo zna i ceni. Dla mnie zarówno nazwa, jak i sposób, w jaki Marta Siembab wprowadza ją do mediów to naprawdę błysk geniuszu.

Mam nadzieję, że słowo senselier na stałe zagości w języku miłośników perfum – nie tylko w Polsce, gdzie kolorowe pisma już je podchwyciły, ale też na świecie. Dlatego zachęcam: zapamiętajmy słowo senselier, a kiedy już stanie się oczywiste – pamiętajmy o tym, komu je zawdzięczamy.

 

Dla bloga Sabbath of Senses rok 2013 nie był zły. Nie mam tu na myśli
rekordowej liczby wpisów (tą pochwalić się nie mogę),  lecz  rozwijającą się działalność pozablogową: spotkania z kreatorami perfum, sprzyjające poszerzeniu oferty polskich perfumerii konsultacje z dystrybutorami, prowadzone przeze mnie szkolenia dla specjalistów od kreowania wizerunku oraz cieszące się dużym zainteresowaniem otwarte wykłady oraz warsztaty, które przyjmowane są bardzo dobrze zarówno przez osoby „z branży”, jak i te spoza środowiska.

Przy okazji pochwalę się, że artykuły z Sabbath of Senses pojawiły się w tym roku w bibliografii kilku prac naukowych, a blog (oraz jego autorka, jak się okazało) stał się przedmiotem badań studentów kulturoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim.

Z okazji Nowego Roku życzę Wam nie tylko pięknych, przemawiających do wyobraźni zapachów, wielu pachnących opowieści i wzruszeń, ale także ogólnie, niepachnąco – żeby płynące od Was dobro spotykało dobro. Żeby świat oszczędził Wam niesprawiedliwości i rozczarowań, a ludzie nie nigdy zawodzili.

I na koniec sentymentalnie: dziękuję, że jesteście i proszę, żebyście ze mną zostali. Nawet jeśli nie moje sabaty bywają ostatnio nieco mniej radosne, niż zwykle. Przecież w końcu musi być dobrze. jesli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec. 🙂

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

41 komentarzy o “Podsumowanie roku – wpis dla bardzo stęsknionych za moim pisaniem”

  1. 🙂 Fajne podsumowanie chyba przeczytam je jeszcze raz i jeszcze raz, w sumie poniekąd jako podglądacz bloga z większością byłam na bieżąco. Aż dziw, że tyle się w tym roku wydarzyło. Ja bym dopisała jeszcze wystawę w Centrum Kopernika, choć osobiście mnie tam nie było, to zachwyca mnie taka popularyzacja sztuki jaką jest perfumiarstwo. Trzymam kciuki za to żeby było lepiej.

    1. Tak, wystawa w Koperniku to swego rodzaju przełom. Nie wiemy jeszcze, jak duży, ale wydaje się, że zapach wreszcie zdobywa należną mu pozycję wśród doznań i sztuk.

  2. A ja życzę Tobie, aby wszelkie rozczarowania i dołki odeszły w niepamięć, aby od tej pory na Twojej drodze stawali wyłącznie ludzie prawdziwie godni zaufania. I oby nadchodzący rok był lepszy od mijającego 😉
    Powiem Ci, że dzięki Tobie poznałam kilka naprawdę fantastycznych kompozycji. Masz też na sumieniu kilka moich zakupów 😛 M.in w perfumerii Quality i w Yasmeen.

    1. Kat droga, to cudowne życzenia, ale… ja nie chcę zapomnieć. Pewnych rzeczy nie powinno się zapominać – dla psychicznego bezpieczeństwa.
      Cieszy mnie to, że tu jesteś i to, że mogę się z Tobą podzielić moją pasją, czasem także wiedzą. Jesteś jedną z osób, dla których tu wracam.
      Samych udanych dni w Nowym Roku!

    2. Właściwie masz rację – lepiej pamiętać, by więcej się nie naciąć. W takim razie mam nadzieję, że wyczerpałaś już limit kreatur na swojej drodze i odtąd los będzie Ci zsyłał wyłącznie wartościowych, serdecznych i szczerych ludzi.
      Przesyłam gorące uściski i życzę wszystkiego dobrego! :*

  3. zaczarowany pierniczek

    Dobrze, ze wróciłas 🙂
    Świetne, bogate w njusy to podsumowanie, "zmusiłaś" mnie do otwarcia dobrych kilku kart w przeglądarce, bo część z tych wydarzeń czy nowości (koniec roku, wiec nie takich znów nowych:) mi umknęło. Gratuluje stania sie przedmiotem badań na studiach, można gdzieś chociaż jakieś abstrakty z tych badań przeczytać?
    Dołączam sie do kciuków Poli ;P

    1. Wolę myśleć, ze zachęciłam, nie zmusiłam. 🙂
      A abstrakt z badań… Zapytam. Nie bardzo znam ludzi, którzy się tym zajmują – dotarł do mnie przeciek od przyjaciółki, więc… zapytam. 🙂

  4. MariaMaKota

    Znamy się przelotnie. Jednak jeśli nie piszesz to myślę sobie "niedobrze, dlaczego nie pisze?". Taka zachodzi zależność. 😉 Dziękuję za życzenia, niech nowy rok zaowocuje Ci w same dobre zdarzenia. 🙂 M.

  5. Sabbath! A ja się ciesze, że w tym roku w końcu cię poznałam! Musimy się jeszcze spotkać, bo spotkanie z Tobą było naprawdę inspirujące i zapamiętam je na długo.

    Życzę ci abyś nadal wierzyła w ludzi i żeby w następnym roku dobro którym promieniujesz wróciło do ciebie ze zdwojoną siłą! :*

    1. Zdecydowanie musimy się jeszcze spotkać. nie na jakiejś głupiej imprezie publicznej, tylko po ludzku, przy piwie albo ostatecznie kawie. To jest plan na przyszły rok!

      Ściskam Cię mocno. 🙂

  6. Sabb, tak jak po nocy przychodzi świt, tak nie wątpię, że Twoje złe samopoczucie wkrótce się minie i wrócisz do pisania ze zdwojoną siłą, czego Ci szczerze z okazji nowego roku życzę… pamiętaj, to co nas nie zabija, wzmacnia nas i znieczula na draństwo, atakujące z każdej możliwej strony… głowa do góry, jestem pewien, że będzie dobrze… 🙂

    A co do twojego podsumowania, to jestem mile zaskoczony, że Twoje typowania tak często zazębiają się z moimi własnymi… choć ja osobiście postawiłem na klasycznego Bentleya EdT, który mi z kolei wydaje się ciekawszy… z kolei jeśli chodzi o Durbano, to strasznie cieszę się, że dane mi było poznać tego przesympatycznego człowieka, choć osobiście postawiłem na wyróżnienie ciekawszego w mym odczuciu Heliotropu…

    Z tym Douglasem, również masz rację, brak możliwości zrobienia próbki na życzenie, to w dzisiejszych czasach postrzał w stopę i zadziwiająca niekonsekwencja – bo skoro próbki kremów są jak najbardziej możliwe do zrobienia, to czemu nie perfum?… ja podchodzę do tego w jeszcze inny sposób i staram się kupować w perfumeriach rodzimych, czyli takich, które płacą swoje podatki w Polsce, a nie haracz do centrali za granicą… to spora wyrwa w naszym systemie podatkowym, gdyż osobiście wychodzę z założenia, że oddział działający na terenie danego kraju, powinien płacić wszystkie podatki w kraju w którym działa… aż strach pomyśleć ile pieniędzy nie trafia przez to rażące niedopatrzenie do budżetu, zaś rząd i tak ściąga to z obywateli podatkami…

    pozdrawiam i fajnie, że znów z nami jesteś… 🙂
    pirath

    1. Piracie, polski Douglas sp z oo płaci podatki w Polsce – jest zarejestrowany w polskim sądzie, i do polskiego urzędu skarbowego odprowadza podatek.

    2. Sephora Polska też. 🙂

      Piracie, sama nie wiem, co sprawia, ze polityka próbkowa Douglasa jest taka, jaka jest. Pamiętam, że kiedy jeszcze robiłam tam zakupy, doskwierał mi upór, z jakim do torebki wpychano mi nie to, co chętnie przetestowałabym, lecz to, co akurat było "na wydaniu". Wygrzebywanie próbek w torebki i tłumaczenie, ze ich nie chcę i poproszę zamiast nich coś innego skutkowało zwykle kolejnym produktem "nie na temat". Ba! Zdarzyło mi się nawet usłyszeć, że albo dostanę to, co mi proponują, albo nic. 🙂

      Co do Heliotropu – także i na mnie tym razem zrobił duże wrażenie. To zapach wymagający skupienia.

  7. Brulion malarski. Justyna Neyman

    Sabb, podziwiam, ze mimo goryczy zmobilizowałaś się i napisałaś tak bogate i interesujące podsumowanie. Z całego serca Ci życzę, żebyś nie musiała wcale się starać o odpowiednią atmosferę/nastrój/chęć pisania o perfumach i ich recenzowania. Zaglądałam wiele razy z nadzieją, że zobaczę nowy wpis – i bardzo, bardzo się cieszę, że jest! A czytam go już w Sylwestra, co pozwala mi mieć nadzieję, że skoro dobrze się zaczął, to cały będzie udany (dla odmiany).
    Jeszcze raz – serdeczne uściski od nas wszystkich!

    1. Dziękuję za uściski i cudowne życzenia. Niestety, z rozczarowaniami tak bywa, że jedno wystarczająco mocne zepsuje smak tylu innych, pieknych rzeczy w życiu. Staram się nabrać dystansu…

  8. ancynamonka

    jak to dobrze, że napisałaś! Dzięki za każdy piękny wpis w roku 2013. W nadchodzącym roku życzę CI zdrowia i spokoju, wielu jasnych chwil. Mrrroku i melancholii nie życzę CI wcale… chyba że olkaforycznie – bo wiem, że lubisz 😉 Wiele pięknych inspiracji perfumeryjnych Sabbath. Uścisków moc!!!

    1. Dziękuję! jakie piękne życzenia. Szyte na miarę.
      Ściskam serdecznie i życzę Ci wielu pięknych chwil w Nowym Roku i nie tylko.

  9. Super przegląd 🙂 Wyczekuję Cię tutaj w przyszłym roku 🙂

    Douglas mnie też wczoraj akurat wkurzył…. zadużyłam się w Fordzie (Tuscam leather i oud wood). Nie dość, że odmówili mi próbki, to w dodatku nie potrafili powiedzieć co jest w składzie tuscan leather. Wciąż babka paplała coś o śliwce…. masakra….

    Życzę Ci, aby przyszły rok był najpiękniejszym rokiem w Twoim życiu :). I zdrówka ogrom 🙂

    1. Dziękuję i wzajemnie. Żeby był najpiękniejszy – aż do kolejnego. Wtedy niech kolejny będzie najpiękniejszy. i tak dalej, i tak dalej… 🙂

  10. Zacisze wyśnione...

    Piękne podsumowanie roku! 🙂 Kilka zapachów poznałam, a niektóre nawet „zanabyłam” dzięki Twoim opisom. Serdecznie dziękuję za to, że tak pięknie piszesz, z wielką pasją, budząc naszą olfaktoryczną (choć nie tylko!) wyobraźnię, a do tego – prawdziwie szlachetnym czystym językiem polskim. To uczta dla nas, Twoich czytelników! 🙂 Życzę Ci zawsze pogodnych i radosnych dni! 🙂

    1. To jest komplement dla którego warto pisać. Dziękuję. Aż mi dech zaparło.
      Zapraszam nieustająco do zaglądania na moje pachnące śmieci. Jestem dumna, że osoby takie, jak ty znajdują tu coś dla siebie.

  11. Sabb :* pięknie zebrane podsumowanie roku!
    Ze swojej strony życzę Ci dużo siły, oby Nowy Rok stał się dla Ciebie i Twoich bliskich czasem szczęśliwych i pozytywnych wydarzeń, czyli strumieniem dobrych dni.
    Ściskam MOCNO :*

  12. Sabbath 🙂
    By nowy rok przyniósł Tobie ukojenie niezbędne do kreatywnego działania.Zdrowie nie odpuszczało na moment a gwiadzy układały się w sprzyjające tobie figury…(nie tylko piramidy) 😉

    Mam jeszcze mały ale miły akcent dla Ciebie ponieważ znalazłem jak mi się wydaję alternatywę godną polecenia dla twojego ulubieńca Rasasi Oudh al Methali…czyli Arabian Oud Arabian Legend Silver sprawdż koniecznie bo czuję że rownież może Ci się spodobać 😉

    P.S. Kolejny zapach na ostatnią chwilę w tym roku trafił ostatnio w sedno mego zapachowego serca. Jeden z tych niby nie w moim klimacie i preferencjach : Jardins D'Ecrivains- Orlando…! ..sprawdzę napewno George tej marki. A Sugi i wymarzony Bowmakers już w drodze do mnie, jako próbki oczywiście. 🙂

    1. O! George mam próbkę nawet. Są dostępne w Mood Scent Barze.
      Co do methali – zachomikowałam dwa flakony, nie szukam alternatywy. Ale pięknych zapachów zawsze. 🙂

      Dziękuję za życzenie i składam wzajemnie – a jeśli uda mi się namówić gwiazdy do jakichś sprzyjających "figur", obiecuję pamiętać i o Tobie. 🙂

  13. W końcu wruciłaś, zaczynało mnie. martwić że tak długo Cie nie było ale już wiem co było tego powodem . Przykro mi .Mam nadzieje że od tej pory będzie już tylko lepiej. Wszystkiego dobrego 🙂

  14. Lusterko Em

    Co rusz czytam ostatnio o tym, że 2013 dla wielu nie był za dobry. Szkoda, że Ty również nie zaznałaś w tym roku spokoju. U mnie na szczęście wszystko dobrze i mocno wierzę, że 2014 jakoś Ci wszystko wynagrodzi.

    Przeczytałam Twój komentarz na moim blogu dziś rano i prawie doprowadził mnie do łez, szybko odpisałam i musiałam zająć się czymś innym. Jakiekolwiek wspominanie o odchodzeniu bliskich całkowicie wytrąca mnie z równowagi. Ten ciągły niepokój we mnie tkwi. Mam nadzieję, że 2014 nie obudzi go na dobre.

    1. Przepraszam. Najmocniej. Ja… Ja mam zbyt dużo takich doświadczeń. Teraz chciałabym tylko nie mieć więcej.
      Niech 2014 rok będzie dla Ciebie dobry. I spokojny. I niech będzie w nim wielu bliskich ludzi.
      Ściskam Cię mocno.

  15. wiedźma z podgórza

    Kurczę.. Zły rok już za Tobą, więc teraz może być już tylko lepiej. I tego właśnie Ci życzę! 🙂

    Jeśli chodzi o część perfumową wpisu, to w 2014 będę trzymać kciuki za mainstream, aby jakość wróciła w jego szeregi na stałe [powszechnie raczej nie, przy obecnej sytuacji rynkowej to chyba niemożliwe – ale by pojawiała się coraz częściej i procentowała] oraz za niszę, jakkolwiek ją rozumieć.. Aby jakość od niej nie uciekła. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Indeks recenzji A – E

*10 Corso Como 10 Corso Como * 1000 Flowers Réglisse Noire *4160 TuesdaysBlack Velvet CafeBodhi LanguageMaxed Out * Acqua di Firenze Profumo del Arte *

Czytaj więcej »
Obraz Vincenta van Gogha Farma w Prowansji

Nissaba Provence

Prowansja to jedna z najpiękniejszych krain na ziemi. Łagodny klimat, mili ludzie, pyszna kuchnia. A jak z zapachami?
Przekonajcie się!

Czytaj więcej »