Hyde Hiram Green

 

Oto perfumy, które nie pozostawiają nikogo obojętnym!

Może ten duży kwantyfikator się na mnie zemści, ale zupełnie serio pisząc, Hyde mają wyrazisty charakter i nie jest to charakter klasycznie perfumowy - jak w przypadku, recenzowanych przeze mnie przedwczoraj, Vivacious.


Kilkanaście lat temu to byłby zapach wyjątkowy.
W 2006 Patchouli 24 było nieomal rewolucją. Nieomal, bo autorka tego cuda - Annick Menardo tworząc swoje dymne arcydzieło czerpała z innego swojego arcydzieła - Bvlgari Black.

Revolution Lisy Kirk z tego samego roku rewolucją nie były tylko przez ograniczoną dostępność.

W 2007 Black Tourmaline (jeszcze w wersji z asfaltowym otwarciem) i Fireside Intense Sonoma Scent Studio po prostu wyrywały z papci.

W roku 2009 Mathilde Laurent komponując La Treizieme Heure XIII (czyli 13 godzinę) do ekskluzywnej linii Cartier jeszcze podejmowała ryzyko. Swoją drogą jest to cudo, mam flakon i powinnam zrecenzować.

Rok później, w 2010 roku Burning Barbershop stworzone przez Davida Seth Moltz z DS and Durga robiły wrażenie. Spore. Tym bardziej, że to nie są po prostu i wyłącznie dymne perfumy, o czym pisałam z entuzjazmem.

W roku 2018 cade i smoła brzozowa już się ludziom opatrzyły owąchały i Hyde szokiem nie był. Szczególnie, że trafił w modę i znika trochę pod kopciuszkami od BeauFort London, Rundholz, Comme des Garcons, Naomi Goodsir czy, nieco tylko nowszymi, Rook Perfumes. Ale i tak warto o Hyde mówić, pisać, śpiewać pieśni. Hmmm... może troszkę przesadziłam.


Pierwszy wdech to eteryczne, dymne nutki cade czyli palonego jałowca. Wymieniona w nutach smoła brzozowa wychodzi dość łagodnie, bez tego podwędzanego akcentu z Patchouli 24 czy Fireside Intense. Jasne, w recenzjach na Fragrantice ludzie piszą o zapachu barbecue, ale to dotyczy wszystkich dymnych zapachów. Zawsze znajdzie się ktoś, kto doszuka się w nich spożywczych skojarzeń z kiełbasą, żeberkami (zaiste, jest taka opinia na Fragrze) czy nawet kaszanką (choć kaszankę akurat zapamiętałam z opinii o Serge Noire). Ja osobiście nie jadam ani kiełbasy, ani żeberek, ani kaszanki (chyba, że wegańską) i nie doszukałam się skojarzeń. Za charakterystyczny aromat barbecue odpowiada natomiast dym orzesznika i tej nuty w Hyde nie ma.
W ogóle sprzeciwiam się wszelkim mięsnym skojarzeniom z tym zapachem.

Recenzja z Fragrantica.com


Smoła brzozowa ma w spektrum aromatu akcenty przypominające węgiel drzewny - i wynika to z metody wytwarzania obu substancji, ale jest to węgiel bez mięsny. Słowo daję. Choć oczywiście, ze skojarzeniami nie ma co dyskutować i jeśli ktoś czuje w dymno, smolistych perfumeryjnych wyziewach grilla i barbecue, to pewnie nie będzie miał ochoty takich perfum używać. Rozumiem. 😁

Kończąc spożywczą dygresję dodam, że w mojej opinii, bliżej Hyde do podpalonych pierniczków, niż do obiadu. To (cytując mojego syna) takie pierniki w garniturach - poważne, wytrawne, intensywne.
Skojarzenie piernikowe wzmacnia nie tylko subtelna słodycz smoły, lecz także charakterystyczna nuta słodowa brzmiąca w bazie nieomal orzechowo.
Bo to są pierniki zapijane dymną whisky. Obficie.


Hyde to perfumy pozornie tylko monotonne. Są zmienne pełzająco. Wszystko, cokolwiek dzieje się w tej kompozycji dzieje się przy skórze, pod woalem dymu.

Eteryczny, prawie kamforowo terpinowy początek, który można skojarzyć z piernikowym cynamonem należącym wawrzynowatych i leżącym zapachowo bardzo blisko kamfory (kamforowiec to przecież cynamonowiec) z czasem wygrzewa się i wysładza i, o ile z dystansu faktycznie wyczuwalne są głównie nuty dymne i torfowa whisky, o tyle przy skórze wybrzmiewa wyraźna słodycz, nuty skórzane i drzewne. A w bazie na mojej łagodnej skórze wychodzą orzechy w nalewce - słodko gorzki aromat, który sprawia, że z Hyde wychodzi miły doktor Jekyll.

Są więc perfumy Hirama Greena odwróceniem klasycznego w kulturze motywu pięknie, inspirująco opisanego przez Roberta Louisa Stevensona w noweli "Doktor Jekyll i pan Hyde" (Strange Case of Dr Jekyll and Mr Hyde).
Są zapachem dla buntowników z wyboru. Miłych dzieciaków przyjmujących pozę niegrzecznych chłopców i dziewcząt. Kamuflażem dla miękkich twardzieli.


Data premiery: 2018
Kompozytor: Hiram Green
Projekcja: obszerna
Trwałość: jak na ten typ perfum, taka sobie. Do Nasomatto daleeeeko

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamota, cytryna
Nuty serca: smoła brzozowa, akacja
Nuty bazy: labdanum, słód, wanilia, mech dębowy

UWAGA
Perfumy barwią skórę i ubrania!
No, chyba, że nosicie się na czarno, jak ja. To wtedy ubrań nie barwią. 😉

Komentarze

  1. Zapach brzmi ciekawie, chociaż wiem, że to klimaty nie dla mnie. Z HG znam tylko przepiękne Moon Bloom, przecudnej urody tuberoza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty