Podsumowanie roku 2024 i plany na rok 2025

Minął kolejny rok. Ziemia obiegła słońce, dzień znów staje się dłuższy, nadchodzi wiosna. Z wiosną to troszkę nadmiar optymizmu, ale trudno polemizować z faktem, że się zbliża.
Zwykle w okresie przesilenia zimowego staram się o jakieś podsumowanie roku. Na blogu, bo w życiu to tak u mnie nie działa. Dla własnego dobra nie podsumowuję niczego i nie podejmuję się żadnych przedsięwzięć zimą, bo zima jest dla mnie okresem spadku formy. Najchętniej zachowałabym się jak miś albo jeżyk: zakopała się w kupę liści poduszek i przespała całą tę smętną pluchę. Już dawno stwierdziłam, że nie pochodzę od małpy, tylko od misia.

Ponieważ jednak wyewoluowałam i zlazłam z drzewa, ponownie skreślę kilka zdań podsumowujących blogowy rok.

Zacznę od tematu, który ostatnio króluje na blogach i grupach. Ten temat to:

Nadmiar premier

Istotą (rzekomego) problemu jest w skrócie, ze za dużo perfum wychodzi że większość z nich to chłam nie jest szczególnie dobra.
Temat narastał od pewnego czasu i przybierał różne formy – z za dużo oudów włącznie.

Faktem jest, że przy aktualnej podaży nowych perfum nie sposób śledzić wszystkich premier i poznać wszystkich nowości. I może to być powodem frustracji – szczególnie u osób zajmujących się tematem zawodowo, u bloggerów czy innych infuencerów.

Rozumiem to, ale staram się podchodzić co tematu od drugiej strony. Od dekad pasjonuję się literaturą i muzyką i to wyrobiło we mnie przekonanie, że nie wszystko muszę przeczytać i nie wszystkiego muszę posłuchać. Nawet jeśli czytam ponad sto książek rocznie (to niewiele, ale podcasty zdobyły moje serce) to jest to promil tego, co wychodzi na świecie i nie zamierzam się tym zadręczać. Śledzę trendy, obserwuję ulubionych autorów i dokonuję selekcji. Z muzyką jest podobnie. I wielką radość daje mi świadomość, że nawet jeśli zaczytam i zasłucham się po uszy, to wciąż zostanie tyle cudów do poznania.
Myślę, że nadszedł czas, by sztukę perfumeryjną zacząć traktować w taki właśnie sposób. Dokonywać selekcji i nie mieć potrzeby konsumowania wszystkiego jak leci. Cieszyć się możliwościami.

Drugi zarzut to krytyka wartości artystycznej i estetycznej nowych perfum.
I znów – to jest oczywista oczywistość, że większość sztuki czy sztuczki dowolnej to są rzeczy przeciętne lub słabe. Wszyscy wiemy, jak wygląda krzywa Gaussa. Dzieła przez duże DZ zdarzają się rzadko. Kropka. Dotyczy to każdej dziedziny działalności ludzkiej.

Warto też wziąć poprawkę na dzieła sztuki i sztuczki pisanych dowolnej wielkości literami, które po prostu do nas nie przemawiają. Jeden będzie lubił Matejkę, inny Picassa, a jeszcze ktoś (pozornie) prymitywne malunki Nikifora. Jednym podobają się kompozycje Mozarta, innym punk rock, a jeszcze innym Zenek Martyniuk.

W drugiej i trzeciej dekadzie XXI stulecia przezywamy w perfumiarstwie to, co muzyka przeżywała w połowie XX stulecia: wysyp twórców będących, bardziej lub mniej zdolnymi, amatorami. I podobnie jak w muzyce czy malarstwie – część ludzi będzie deprecjonowała wartość takiej sztuki, a inni odnajdą w niej radość i inspirację. Ja osobiście należę do drugiej grupy. Cieszy mnie, że ludzie mają odwagę tworzyć – nawet jeśli ich warsztat jest niedoskonały albo wręcz zupełnie amatorski. Odważni twórcy sami finansują swoje firmy i sami ponoszą odpowiedzialność za swoje dzieła. Nie bardzo rozumiem narzekania. Dopóki produkty są przebadane i bezpieczne, a twórca odprowadza podatki od sprzedaży, to jest czysta korzyść dla świata, dla sztuki i dla kraju. A to my jesteśmy świat. 🙂

Pisanie bloga

Z wielu powodów od pewnego czasu nie uganiam się za nowościami i nie odczuwam presji znania wszystkiego. Czytam wieści, chadzam do perfumerii, zamawiam próbki – ale zawsze z równą radością testuję perfumy starsze, czasem bardzo stare, często klasyczne.

Pisanie bloga nadal sprawia mi radość, ale trudno mi wygospodarować czas na tę przyjemność. Mimo to od kwietnia do listopada, przez ponad pół roku udało mi się utrzymać tempo minimum dwóch wpisów tygodniowo, w tym jeden artykuł miesięcznie przekrojowy. Założyłam konto bloga na Buy Coffe To z nadzieją, że grosz dany wiedźminowi blogerowi ułatwi mi mobilizację do pracy – bo pisanie bloga to jest praca. Ale grosze zapewniły mi jakieś trzy albo cztery kawy w Starbuniu (do którego nie chodzę) więc chyba pozostaje mi mobilizować się samej. Gdybyście jednak dali znać w komentarzach, że jest Was więcej, niż parę osób czytających, byłabym bardzo wdzięczna, bo czuję się czasem zdemotywowana.

Grudzień i styczeń to także czas wzmożonej pracy warsztatowej. Warsztaty świąteczne i warsztaty noworoczne. Dużo wąchania, duże obciążenie dla nosa. Proszę o wyrozumiałość. Jestem przebodźcowana i w zimowej depresji. To nie jest dobre połączenie.

Tak wygląda https://buycoffee.to/sabbathofsenses

Co zwróciło moją uwagę w tym roku?

Śliczne czarne gwiazdki Angel Fantasm Mugler w perfumeriach selektywnych. Perfumy pachnące trochę jak Piña colada – czyli nie na temat, ale przyjemnie. A*Men Fantasm Mugler flakon ma (tradycyjnie) mniej efektowny, ale miła czekolada z akcentem cytrusowym jest… no miła.

Pine Stora Skuggan – to odważne podejście do sosny. W nutach sosna, sosna oraz sosna. We flakonie sporo więcej, ale efektem jest zapach przypominający świeżą gałąź sosny: żywiczną, iglastą, zieloną.

Soda Snob Snif – pięknie kiczowata Coca Cola. Taka bezcukrowa, trochę syntetyczna, a trochę cynamonowa.

Fakt, że nobliwa i do szpiku konserwatywna marka Creed zauważyła istnienie segmentu perfum orientalnych. Zarówno Centaurus, jak i Delphinus to są perfumy bardzo przyzwoite i… no czekam na kolejne gwiazdozbiory. Szczególnie jeśli Perfumeria Quality Missala znów zaprosi jakiegoś rezolutnego pasjonata astronomii na premierę. Premiera była super!

Fantastyczną drogę obrała (równie nobliwa) marka Houbigant. Mają na koncie kilka zacnych premier w ostatnich latach. Recenzowałam na razie Figuier Noir z 2022 roku, ale to nie jest moje ostatnie słowo.

Największą miłością wśród premier 2024 obdarzyłam perfumy Berbera marki Nissaba. W ogóle marka zdobyła moje serce pod każdym możliwym względem (KLIK) i nie tylko Berbera znalazła się na SoS w ubiegłym roku.

Konfuzja roku


Trudno było przeoczyć to, że świat perfum szturmem zdobywa prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Donald Trump. Parka President Trump w roku 2024 wypuściła na rynek aż cztery zapachy. Victory dla kobiet i dla mężczyzn oraz Fight Fight Fight – także w wersji dla dwóch płci rozdzielnie. Bo chyba nie podejrzewacie prezydenta Trumpa o jakieś brewerie uniseksy. Z resztą pan Trump już podpisał dekret, że żadnych elgiebetów nie ma i są dwie płci w jego Ameryce.

Do promocji swoich perfum Donald Trump użył zdjęcia z Jill Biden (żoną Joe Bidena) bez jej wiedzy i zgody. Fotografię opatrzył sloganem:
Zapach, któremu twoi wrogowie nie mogą się oprzeć.

Chciałabym być zaskoczona, ale nie jestem.

Zdjęcie z portalu X z konta Donalda Trumpa

Następne pewnie będą premiery You’re fired i Dig Dig Dig. Kto oglądał debaty i wystąpienie inauguracyjne ten nie ma żadnych wątpliwości, że są to historyczne cytaty.

Dla porządku konkrety: flaszki kosztują po 199 dolców. Jakość celebrycka. 

Odkrycia roku (niekoniecznie premierowe)

Zakochałam się w Sahar Sense Dubai i Majnoon Azman.
Zaczarowała mnie Harvest Mouse od Zoologist.
Doskonale w moją potrzebę spokoju wpisał się Qmentis Missala.
No i jeszcze marka Flotholt. Unikalne, nastrojowe kompozycje. Recenzowałam Fishersund, ale wrócę po więcej.

W kolejnych odcinkach…

Oczywiście mam już pewne plany związane z rokiem 2025 i treściami, które pojawią się na blogu.

Oczywiście nie zanierzam przeoczyć Deified Tony Iommi Signed Edition Xerjoff. Dopiero w tym roku zrecenzowałam Monkey Special, a tu kolejny zapach. Będzie recenzja. Musi być, bo ksywka Sabbath nie jest przypadkowa.

Będzie na pewno opowieść o Old Fashioned By Kilian. Nie jest to rewolucja, ale nie tego oczekujemy od marki By Kilian. Old Fashioned są bardzo ładne. Nie sądzę, by zrobiły tak wielką karierę jak Angels’s Share, bo też whisky to trudniejsza nutka, niż koniak z pralinkami, ale ja osobiście nosiłabym z przyjemnością. A na pewno z przyjemnością opiszę.

Będą In Extremis Astrophil & Stella. Za zapachem stoi bajecznie zdolny Meo Fusciuni i po pobieżnym teście zdecydowana jestem na kupno odlewki i ponoszenie się z tymi perfumami.

Będzie Cocoa Kimya i Kawa Karda Atelier des Ors  – bo kakao, kawa i czarne flaszki. Już są w plikach, tylko brak czasu na dopracowanie tekstów i publikację.

Oraz będzie wiele jeszcze perfum, niekoniecznie nowych, ale koniecznie wartych grzechu testów.

Czego nie będzie?

Serii The Essences Amouage w cudnych flakonach, na którą ostrzyłam sobie zmysły. Nie żeby to były jakieś bardzo złe kompozycje, ale jeśli zestawimy zapach z tym, co obiecywały reklamy oraz z ceną… nie sposób nie zauważyć niespójności. Szkoda. Trochę martwią mnie ostatnie zmiany w Amouage, bo przez jakiś czas kierunek był rewelacyjny. Za to będzie chyba Guidance, bo są rozkoszne.
No i końca blogowanie nie będzie. Pomimo że…

Quo vadis Sabbath?

Dość dawno już przekroczyłam granicę między byciem pasjonatem a zawodowcem. Ale nie Leonem.

To, co jakieś dwie dekady temu zaczęło się jako potężna, ognista pasja – z czasem przekształciło się w zawód wykonywany. Od lat prowadzę wykłady i szkolenia perfumeryjne: zarówno pomagające poznać teorię perfumiarstwa, jak i te pozwalające poznać siebie i swoje perfumeryjne upodobania. Pomagam także ludziom rozwijać olfaktoryczną kreatywność i tworzyć własne perfumy.

Od pewnego czasu także komponuję – normalnie komercyjnie. I okazuje się, że zleceniodawcy doceniają moją wyobraźnię zapachową i umiejętności.

W tym roku – w końcu, po latach pracy (między innymi) z Cristianem Carbonnelem, w którego laboratorium w Barcelonie powstają ekstrakty według moich receptur – zadebiutuje moja marka. Światło dzienne ujrzy też kilka innych projettów, w których jestem nosem. Tym razem nie z tylnego siedzenia, tylko oficjalnie i jawnie.

Zanim jednak wszystko to eksploduje jak fajerwerk mojego szczęścia, opowiem Wam o jeszcze jednym polu na którym w tym roku zasieję i o oceanie, na który wypłynę. We wspaniałym towarzystwie. 🙂

W roku 2024 miałam zaszczyt i przyjemność nawiązać współpracę z Panem Profesorem Władysławem Brudem oraz z Panią Doktor Iwoną Konopacką-Brud. Poznanie założyciela jedynej jak dotychczas szkoły kształcącej perfumiarzy w Polsce było dla mnie przeżyciem porównywalnym do poznania swojego idola. Choć… żaden idol muzyczny czy filmowy nie zrobiłby na mnie takiego wrażenia.

Zaczęłam pisać dla kwartalnika Aromaterapia, którego redaktorką naczelną jest Pani doktor Iwona Konopacka-Brud. Oczywiście nie będą to artykuły o aromaterapii, ponieważ nie jest to dziedzina, w której czuję się kompetentna. Postanowiłyśmy troszeczkę poszerzyć zakres tematyczny i pierwszą moją publikacją jest przekrojowy tekst o surowcach perfumeryjnych.

To moja publiczność na naukowym wykładzie. Zdjęcie zamieszczam dzięki uprzejmości organizatorów konferencji Pol-Aromatica.

Pan Profesor objął swoim patronatem studia podyplomowe, których jestem główną opiekunką merytoryczną. Kierunek nazywa się Perfumoznawstwo z podstawami perfumiarstwa i odbywają się na Akademii Humanistyczno -Ekonomicznej w Łodzi. W trybie weekendowym, oczywiście.

Organizatorem studiów jest Instytut Roślin Olejkowych i Aromaterapii Moniki i Pawła Piaseckich. Warto wspomnieć, że Monika i Paweł Piaseccy są także organizatorami konferencji naukowej Pol-Aromatica, na której miałam przyjemność wykładać.
A sam Paweł Piasecki jest człowiekiem, którego wiedza o destylacji i pozyskiwaniu olejków zapachowych jest niewyobrażalna, olśniewająca i bardz zaraźliwa.
Instytut prowadzi już studia na kierunku Aromaterapia. Ruszył też kierunek Edukator Aromaterapii, ale – jak się domyślacie – to nie są moje kompetencje. Na kierunku Aromaterapia prowadzę tylko pojedyncze wykłady i możecie o nich przeczytać na przykład tu: KLIK

Dlaczego nie perfumiarstwo?

Dlaczego studia nie nazywają się po prostu Perfumiarstwo?

Opiekę nad takim kierunkiem mi zaproponowano, ale nie mogłam się na to zgodzić i ostatecznie, po burzliwych dyskusjach zarówno Organizatorzy, jak i nasi Patroni: Państwo Brudowie zgodzili się z moją argumentacją. Otóż mam absolutnie głębokie przekonanie, że nie da się wykształcić perfumiarza w 200 czy 400 godzin. W 200 godzin nie bylibyśmy w stanie zapewnić nawet podstaw wiedzy chemicznej, co dopiero mówiąc o perfumiarstwie i praktycznych umiejętnościach. I nie chodzi o to, czy potrafimy, tylko o to, że tego się po prostu nie da zrobić w rok, czy dwa zajęć weekendowych. Zmiana nazwy kierunku była moim warunkiem, bo absolutna, niezłomna uczciwość wobec ludzi, którzy mi ufają jest dla mnie ważniejsza niż sukces, pieniądze, kariera.

Swoją drogą, z uśmiechem wspominam rozmowę na ten temat z Panem Profesorem Brudem. Po tym, jak uzgodniliśmy, że termin „perfumoznawstwo” jest poprawny lingwistycznie (Pan Profesor mówi piękną Polszczyzną i bardzo zwraca uwagę na język), rozpoczęliśmy dyskusję na temat zasadności przyjęcia takiej właśnie nazwy kierunku.
– Panie Profesorze – powiadam z egzaltacją – ja się uczę dwadzieścia lat i ciągle za mało umiem!
– To prawda – odrzekł największy perfumiarski autorytet w Polsce – Ja się też ciągle uczę.

Perfumoznawstwo z podstawami perfumiarstwa

Perfumoznawstwo z podstawami perfumiarstwa to kierunek, który zapewnia najpierw wiedzę ogólną, potem dostarcza narzędzi do jej poszerzania (bo przecież ciągle się uczymy), a w końcu pozwala przejść do technik kreatywnych i tworzenia własnych perfum. Będziemy pracowali, między innymi, na recepturach udostępnionych przez Pastwa Brudów – założycieli szkoły perfumeryjnej działającej przy Pollena Aroma – firmie, która zrekonstruowała recepturę legendarnej Larendogry. Będziemy uczyli się pozyskiwać esencje, klasyfikować je i oceniać. Będziemy tworzyli bazy perfumeryjne i perfumy. Wedle receptur (dysonujemy między innymi recepturą Wody Królowej Węgier) i kreatywnie. Z olejków zapachowych pozyskiwanych w trakcie zajęć i ze składników sprowadzanych z całego świata. Ale najpierw poznamy podstawy, metody pracy, składniki perfumeryjne – naturalne i syntetyczne.

Będziemy poznawali branżę i tajniki budowania marki. Będziemy uczyli się mówić o perfumach i doradzać.

Wraz z Moniką i Pawłem Piaseckimi oraz innymi wykładowcami – wśród których są nie tylko specjaliści od perfumiarstwa, ale także chemicy, prawnicy, psychologowie i specjaliści od marketingu -przygotowaliśmy potężną porcję wiedzy.
Dysponujemy najnowocześniejszą aparaturą i sprzętem laboratoryjnym. Stawiamy na zajęcia praktyczne i większość spotkań będzie stacjonarna, powiązana z warsztatami, testami, praca własną.

Jestem szczęśliwa i dumna, że udało nam się doprowadzić ten projekt do momentu, w którym wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
Rekrutacja trwa do końca lutego, czyli jeszcze ponad miesiąc.
Wszystkie informacje o studiach znajdziecie na stronie: perfumiarstwo.com.
Można też pytać tutaj. Odpowiem na pewno. Ja albo Monika Piasecka, które jest dobrym duchem tej inicjatywy i wie wszystko o organizacji studiów.

Szczęśliwego Roku!

Nie całkiem już nowego, ale daty nie decydują o szczęściu. Ani kilogramy, ani kolor skóry. Za to szczęście czyni nas lepszymi i piękniejszymi. I tego też Wam życzę. Żebyście byli piękni i pięknie pachnący. Żebyście lubili siebie. I jeszcze, żeby wokół Was było wielu dobrych i pięknych ludzi do lubienia.

♦ ♦ ♦

Powiedzcie mi, o czym chcielibyście w tym roku przeczytać? 
Najlepiej tu mi napiszcie, bo na Facebooku wszystko tonie w strumieniu świadomości.

A może macie ochotę na warsztaty dla Czytelników? Na przykład w Krakowie?

Uściski serrrdeczne, styczniowe. I do poczytania wkrótce. ♥

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

6 komentarzy o “Podsumowanie roku 2024 i plany na rok 2025”

  1. Jak zawsze piękne piszesz, też zauroczył mnie Sahar ,ale jak zwykle poszłam w 1… Chyba jeszcze nie potrafię jej zdradzić 😁Buziaki niech Ci się darzy w Nowym Roku ❤️

  2. Uwielbiam Pani wpisy-tę lekkość, miałam to szczęście słuchać Pani wykładów na konferencji aromaterapii w Katowicach i stanonwczo stwierdzam, że był to jeden z lepszych wykładów . Mieszkam w Krakowie toteż byłabym przeszczęśliwa, gdyby mogły odbyć się warsztaty właśnie w tym mieście Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo uśmiechu 🙂

    1. Pięknie dziękuję! To najpiękniejsze, co mogę przeczytać. Bo ja tym blogiem staram się nie tylko dzielić pasją, ale też dzielić radością, uśmiechem, pozytywnym nastawianiem do świata i ludzi.
      Będę informowała o warsztatach i zapraszam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Annick Goutal Ninfeo Mio

. I oto mamy kolejny „ogródek” Annick Goutal. Po różanym ogródku przy plebanii, którego wspomnieniem są dopieszczone i dość nijakie Ce Soir ou Jamais, ogrodzie

Czytaj więcej »